Od kilku lat pracuję z dziećmi i z roku na rok obserwuję następującą tendencję: Nie chcę, nie będę, nie będę tego robić… Jestem zmęczony/na!
Pewnie od razu myślicie sobie: ale ten dzieciak jest niewdzięczny, ja dla niego tyle robię… tak się staram. Super. Kochasz swoje dziecko i tak właśnie trzeba. Tylko teraz popatrzmy na to z innej strony: pomyśl jak to było za naszych czasów, a jesteśmy 30, 40 + Czy nasi rodzice organizowali nam czas na tip-top? Wozili nas wszędzie? Odpowiedź na 100% brzmi NIE. Mieliśmy czas na naukę, ale też na NUDĘ i było fajnie. Gdy coś nam proponowano np. strojenie szkoły na choinkę – ale to był przywilej! Improwizowaliśmy, sami sobie to uatrakcyjnialiśmy, kleiliśmy, godzinami wycinaliśmy dekoracje – wszyscy umieli się obchodzić z nożyczkami! A teraz… Dziewięciolatki płaczą rzewnymi łzami, aż trzeba te łzy ścierać z podłogi, bo proszę pani ja nie umiem wycinać…
No i co? A to, że cały czas się spieszymy, bo drogie dziecko dzisiaj masz: chiński, angielski, piłkę nożną, dodatkową matematykę, lego, robotykę, a ja nie mam czasu nauczyć Cię jak się trzyma nożyczki, bo muszę pracować… a nie – przecież szkoła jest od tego, żeby nauczyć… a nie – to spoko… jedziemy.
Hurrem